Hej!
Kobiety, pewnie znacie to dobrze: co roku przyrzekamy sobie, ślubujemy uroczyście, a nawet niekiedy spisujemy całą litanię postanowień dotyczących odżywiania, pielęgnacji, ćwiczeń, zdrowego stylu życia… a później okazuje się, że należą one jedynie do pobożnych życzeń. Jak to się dzieje, że nie potrafimy wytrwać w postanowieniach? Po kilku niepowodzeniach nareszcie to rozszyfrowałam: najczęściej bierzemy sobie za dużo na głowę. I dnia nam nie wystarcza. A poza tym kto ma czas biegać po sklepach i szukać dziwnych substancji, które widnieją na liście składników w ultra-zdrowych hiper-skutecznych przepisach? No ja nie. Ostatnio zmieniłam podejście. Głównym kryterium, które decyduje o tym, czy coś trafi na moją listę celów jest PROSTOTA. Uznałam, że najlepsze są najprostsze pomysły, przepisy, metody na zdrowie i urodę. I co? Okazało się że TO DZIAŁA. Oto kilka prostych porad, które okazały się skuteczne i nie wywróciły (za bardzo) ani mojego dnia, ani życia do góry nogami.
1. Dokładny demakijaż
Pisząc dokładny demakijaż mam na myśli…naprawdę rzetelne oczyszczanie twarzy. W myśl pielęgnacyjnych zasad jakie stosują Koreanki – a te raczej nie uskarżają się na problemy z cerą – mój demakijaż nie trwa minuty i po krzyku. Staram się dokładnie oczyszczać skórę. Jak to wygląda? Po prostu poświęcam mojej cerze odrobinę więcej czasu i oprócz przemycia jej płynem micelarnym, sięgam dodatkowo po specjalny olejek do demakijażu, śmietankę kosmetyczną lub żel myjący – w zależności od pory roku. Następnie przemywam buzię tonikiem lub wybranym hydrolatem (uwierzcie mi, ze nawet wtedy znajduję na waciku odrobinę zanieczyszczeń, z którymi nie poradziły sobie poprzednie produkty) i dopiero wklepuję serum oraz krem do twarzy.
Aby skóra otrzymała maksimum pielęgnacji dwa razy w tygodniu robię peeling, po którym nakładam odżywczą lub regenerującą maseczkę. Przestrzegam tego już od dłuższego czasu i muszę stwierdzić z miłym zaskoczeniem, że moja buzia rzeczywiście wygląda… lepiej: skóra stała się gładka, elastyczna, pory domknięte, nadmiar sebum zniknęło. Cudo!
2. Masaż twarzy (wałek jadeitowy)
Był czas, gdy uważałam masaż twarzy za coś zupełnie nieistotnego, nieprzydatnego i nieskutecznego słowem: za kompletną stratę czasu. Dopóki nie odkryłam pewnego gadżetu, służącego do masowania buzi. Mówię o jadeitowym wałku do twarzy. Jego inne określenie to wałeczek żadowy. Nie jest on czymś nowym, w Chinach ma kilkusetletnią tradycję i stanowi nieodzowny element pielęgnacji skóry. Jadeit to zdumiewający kamień: ma odpowiedni ciężar, a zatem faktycznie masuje twarz dociskając lekko skórę i pobudzając ją do pracy oraz poprawiając krążenie, a ponadto długo utrzymuje chłód i nie przejmuje ciepła naszej skóry, dlatego uszczelnia naczynia krwionośne, i poprawia koloryt cery. Wałek jadeitowy ląduje w mojej lodówce przed każdym masażem. Cały „zabieg” zajmuje nie więcej niż 5 minut – używam go do wieczornej pielęgnacji, po nałożeniu na twarz olejku. Wałek nie tylko poprawia owal twarzy (oczywiście nie od razu, musicie uzbroić się w cierpliwość i dać mu odrobinę czasu by ujrzeć efekty…to tak jak z ćwiczeniami). Ponadto masaż sprawia, że skóra zyskuje jędrność i elastyczność, a składniki z kremów czy maseczek wchłaniają się szybciej i lepiej docierają wgłąb skóry.
3. Filtr SPF
Czy wiecie, dlaczego Koreanki mają taką piękną, nieskazitelną cerę? Jedną z żelaznych zasad ich pielęgnacji jest… stosowanie kremów z wysokim filtrem. Słońce – jak żaden inny czynnik – potrafi zniszczyć naszą skórę. Fotostarzenie i nieodpowiednia ochrona mogą doprowadzić waszą buzię do ruiny. Zmarszczki, utrata gęstości i sprężystości skóry, przebarwienia, przesuszenie… brzmi poważnie? Właśnie dlatego Koreanki kilka razy w ciągu dnia sięgają po kremy z bardzo wysokim filtrem i zabezpieczają twarz przez cały dzień. Efektem jest gładka, młodzieńcza skóra, pięknie rozświetlona i odpowiednio nawilżona, bez przebarwień i bez przedwczesnych zmarszczek.
4. Woda, woda i jeszcze raz woda
Przyznaję się – wiem o tym bardzo dobrze, że woda to źródło życia, młodości i zdrowej cery, oraz w ogóle całego organizmu, a mimo to…zawsze było z tym u mnie kiepsko. Nie wyrobiłam sobie nawyku picia wody. Po prostu o tym zapominam i tyle. Aby temu zapobiec – zawsze staram się mieć blisko siebie ( w zasięgu wzroku) butelkę wody. Gdy tylko na nią spojrzę – zaraz po nią sięgam i wypijam choćby kilka łyków. W ten sposób w ciągu doby pochłaniam ponad 2 litry płynów. Dzięki temu naprawdę lepiej się czuję, przestałam cierpieć na częste bóle głowy, mam więcej energii i czuję się ogólnie lepiej. Bez wypijania minimum 2 litrów wody dziennie nie macie co marzyć o ładnej, zdrowej skórze – żaden krem nie da Wam tego, co…zwykła woda. Sprawdziłam na sobie 🙂
5. Szczotkowanie ciała na sucho
Ostatni, równie rewelacyjny i bardzo prosty sposób na ujędrnienie skóry, pozbycie się cellulitu i poprawę elastyczności całego ciała, a także ogólnego polepszenia samopoczucia to szczotkowanie ciała. Zajmuje od 5 do 10 minut w ciągu dnia. To krócej niż najkrótszy odcinek jakiegokolwiek serialu 😀 Ciało szczotkujemy szczotką ( a czymże innym?) z naturalnego włosia. Skóra powinna być sucha, a ruchy dosyć energiczne. Szczotkowanie ciała poprawia krążenie, wzmaga usuwanie toksyn z organizmu a także sprawia, że składniki z balsamów lub olejków wchłaniają się szybciej w skórę i działają na nią silniej. Dlatego po takim masażu zawsze stosuję ujędrniający krem do ciała. Ważne jest to, aby szczotkowanie ciała robić w określony sposób, czyli od najniższych partii ciała ku górze, czyli w stronę serca.
0 Komentarz