Tusze do rzęs – kosmetyki, które wydają się być absolutnym minimum podczas wykonywania codziennego makijażu. Oczywiście, ja również bez dobrej maskary nie mogłam się obejść. Do tej pory korzystałam z klasycznych, drogeryjnych produktów, ale uznałam, że przyszedł czas na zmiany. Wobec tego testuję i sprawdzam te maskary, które z pewnością już dobrze znacie!
Dlaczego chcę zmienić maskarę?
Pewnie się zastanawiacie, dlaczego podjęłam decyzję o zmianie tuszu do rzęs. Nie ukrywam, że z obecnego kosmetyku jestem względnie zadowolona. Nie miałam z nim większych problemów. Jednak pewnie wiecie, że nowinki kosmetyczne zawsze mnie ekscytowały.
Przeglądając strony internetowe, natrafiłam na kilka produktów, których do tej pory nie używałam. Widziałam, że wiele kobiet wyraża o nich dość pozytywne opinie, więc zdecydowałam się je zweryfikować.
Dodatkowo, byłam mocno przyzwyczajona do starego tuszu do rzęs, więc uznałam, że czas na zmiany. Skoro inny kosmetyk może zagwarantować znacznie lepsze efekty, dlaczego miałabym z niego nie korzystać?
Te tusze przetestowałam! – sprawdźcie, co o nich myślę
Tak jak wspomniałam, zdecydowałam się na testowanie zupełnie nowych dla mnie produktów. Wobec tego jedyna wiedza, jaką o nich posiadałam, związana była z opiniami innych kobiet. Dzięki temu udało mi się zachować pełną obiektywność podczas testowania!
1. Tusz do rzęs Nanolash
Tusz do rzęs Nanolash był jednym z najczęściej rekomendowanych kosmetyków w sieci. Panie chwaliły sobie jego efektywne działanie, a także perfekcyjną szczoteczkę. Sprawdziłam to. Po przejściu na stronę producenta miałam do wyboru:
- Nanolash Volume Up Mascara – tusz pogrubiający;
- Nanolash Length & Curl Mascara – tusz wydłużająco- podkręcający.
Ja postawiłam na maksymalną objętość, bo wydawało mi się, że tego najbardziej moim włoskom brakuje. Po pierwszym kontakcie z tuszem do rzęs Nanolash byłam pozytywnie zaskoczona.
Szczoteczka faktycznie jest silikonowa i świetnie wyprofilowana. Nie miałam problemu z uchwyceniem krótkich włosków w kąciku. Produkt nie skleił rzęs, a wyraźnie je pogrubił. Tusz do rzęs Nanolash bez problemu wytrzymał na rzęsach cały dzień. Nie kruszył się, nie osypywał, a nawet nie rozmazał się podczas deszczowego dnia.
Przyznaję, że nadal z tego tuszu korzystam i jestem w pełni zadowolona.
2. Lashcode Mascara
Drugim produktem, który przetestowałam, jest tusz do rzęs wydłużająco-pogrubiający Lashcode Mascara. Muszę przyznać, że faktycznie rzęsy już po pierwszej aplikacji stały się wyraziste i pięknie podkreślone. Zauważyłam, że szczoteczka nie odbiega od tej, którą posiadał tusz do rzęs Nanolash, więc jest to ogromny plus.
Pomalowałam rzęsy wczesnym rankiem, do pracy. Po przyjściu do domu skontrolowałam stan mojego makijażu. Nie zauważyłam żadnych, osypujących się drobinek. Moim zdaniem, Lahscode Mascara to tusz do rzęs o satysfakcjonującej trwałości.
3. Laura Mercier Extra Lash Sculpting Mascara
Przyznam szczerze, że o tym tuszu do rzęs nigdy wcześniej nie słyszałam. Tym bardziej testowałam go z dużą przyjemnością. W oczy od razu rzuciła mi się szczoteczka. Ma ona długie i sztywne włókna. Obawiałam się, że będzie utrudniała aplikację, jednak tak się nie stało. Wszystko poszło dość szybko i sprawnie. Krótkie włoski w kąciku również zostały uchwycone.
Niestety, moim największym problemem okazała się tu niska trwałość produktu. Pod koniec dnia na dolnej powiece zgromadziły się drobinki maskary, które najprawdopodobniej osypały się w ciągu dnia. Nie testowałam produktu w nieco bardziej deszczowe dni, więc nie jestem pewna, jak reaguje na kontakt z wilgocią.
4. L’Oreal Panoramic Curl Mascara
L’Oreal Panoramic Curl Mascara to podkręcający tusz do rzęs, który przetestowałam z dużymi oczekiwaniami. Jednak nie do końca się one spełniły. Może zacznę od pozytywnych stron. Ten tusz z pewnością podkręca rzęsy, co jest widoczne od pierwszej aplikacji. Dobrze radzi sobie przez cały dzień – nie zauważyłam, by się osypywał i kruszył.
Teraz przejdę do mniej korzystnej perspektywy. Przede wszystkim, podczas nieco wyższych temperatur, tusz po prostu zaczął spływać. Do sauny czy na letni wyjazd z pewnością go nie zabiorę. Nie spodobała mi się także szczoteczka. Niestety, ale miałam problem, by uchwycić krótkie rzęski w kąciku. Może problemem była moja opadająca powieka? Nie jestem pewna.
Jakie są moje wnioski po testowaniu tuszy do rzęs?
Testowanie wyżej wymienionych produktów było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Każdy produkt miał swoje mocniejsze i słabsze strony. Jak dla mnie zwycięzcą pozostaje jednak tusz do rzęs Nanolash. To produkt, który spełnił moje oczekiwania i nadal z niego chętnie korzystam.
Pozostałe maskary również nie należą do najgorszych. Mimo to kluczem tworzenia tego rankingu było wybranie produktu, który zostanie w mojej kosmetyczce na dłużej.
Jeśli chcecie znaleźć dla siebie tusz idealny, to musicie to zrobić metodą prób i błędów. Pamiętajcie, by zwrócić uwagę na skład, szczoteczkę i trwałość produktu, a poszukiwania z pewnością będą łatwiejsze!